Dzień, który dał nam wolność - wycieczka niepodległościowa z warsztatami z okazji stulecia Odzyskania Niepodległości
Czas trwania: spacer ok. 1,15 h + warszataty ok. 1,15 h. Początek - pomnik J. Piłsudskiego, przy ŁDKu, zakończenie - Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Łodzi, ul. Legionów 27
Dzień 11 listopada w Łodzi był dniem bardzo ciekawym i niezwykle dynamicznym. Rankiem gruchnęła wiadomość o końcu wojny. Wszyscy nasi zaborcy wychodzili z niej jako przegrani, ale Niemcy, którzy stacjonowali wtedy w Łodzi i w Warszawie (dawnym Królestwie Polskim) wcale nie zamierzali oddać zdobytych na wschodzie ziem. W naszym mieście cały czas stacjonował dobrze uzbrojony kilkutysięczny garnizon niemiecki, naprzeciw którego stanęło około tysiąca marnie uzbrojonych (kilkadziesiąt rewolwerów i karabinów) bojowników z Polskiej Organizacji Wojskowej, Narodowego Związku Robotniczego, Legionów oraz Dowborczyków. Po stronie Polaków była jednak wiara i nadzieja w odzyskanie niepodległości, zaś niemieccy żołnierze po czterech latach wojny marzyli o powrocie do domu, gdzie czekały ich żony, matki i dzieci – Taka opowieść towarzyszy naszym wycieczkom z serii „Dzień, który dał wolność”. Po kolei odwiedzamy miejsca, gdzie toczyły się walki – Dworzec Łódź Fabryczna, Grand Hotel, Prezydium Polski na Kościuszki (dziś NBP) oraz Nowy Rynek (Plac Wolności). Następnie udajemy się do Schroniska, gdzie przy wielkim stole z narysowaną mapą Łodzi rozbrajamy Niemców. Każda z czterech grup ma za zadanie rozbroić trzy patrole niemieckie, zdobyć komisariat oraz zdobyć jeden budynek strategiczny (dworzec, baza pojazdów itp.). Jednego uzbrojonego żołnierza niemieckiego może rozbroić aż 4 peowiaków (każda grupa dostaje ich piętnastu). Do rozbrojenia oddziału z karabinem maszynowym potrzebnych jest dziesięciu bojowników. Oczywiście, nie sposób dokonać wszystkich akcji dysponując tak mała liczbą peowiaków. Na szczęście, w wyniku udanych działań dołączają nowi ochotnicy; najlepszym jednak sposobem na skuteczną rekrutację jest napisanie odezwy, zachęcającej do wstępowanie w szeregi POW i NZR. Żeby jednak rozbroić duże punkty strategiczne, potrzebna będzie współpraca wielu grup i połączenie wspólnych sił. Ostatecznie jednak, tak jak w rzeczywistości, nie będzie możliwe pełne rozbrojenie armii niemieckiej. Duży i dobrze uzbrojony oddział wojskowy, zabarykadowany w Grand Hotelu będzie dla bojowników o wolność przeszkodą nie do pokonania. Wówczas rozpoczną się negocjacje w wyniku, których Niemcy zdecydują się opuścić Łódź, zabierając ze sobą osobistą broń i tym samym także żołnierski honor. Łódź, po gorącym wieczorze i nocy jest wreszcie wolna. Trzeba jednak pamiętać, iż w naszej opowieści kładziemy nacisk na rozbrajanie, a nie zabijanie przeciwników. Celem dowódców zrywu niepodległościowego nie było pokonanie Niemców, ale „zasugerowanie” im opuszczenia ziem polskich i wrócenia do swojej ojczyzny. Należało przede wszystkim zapobiec bezsensownemu przelewowi krwi. Dzięki tym działaniom, w Łodzi zginęło tylko sześciu bojowników, choć można też powiedzieć, iż było o te sześć osób za dużo.